Wednesday, November 21, 2012

Wykrakałam



Tytuł ostatniej notki jest tak adekwatny do obecnej sytuacji w Izraelu, że z powodzeniem mogłabym się ogłosić kolejnym prorokiem, ale biorąc pod uwagę święty i zarazem wariacki charakter miejsca, w którym się znajdujemy, nawet to nie wywołałoby oczekiwanego zdumienia. Mamy wojnę, zgadza się. Norweżka, główna bohaterka poprzedniej historyjki, została reporterką wojenną. Do naszej jafskiej piwniczki przychodzi telewizja (póki co jeszcze nie BBC ani CNN, a narodowa norweska stacja), Norweżka udziela wywiadów i pisze artykuły dla gazet, powoli przebijając się do pierwszej piątki najsławniejszych obywateli swojego pięciomilionowego królestwa, tuż po Andersie Breiviku i księżniczce Mette-Marit (tu przewagę wiedzy o świecie mają ci, którzy czytają „Życie na Gorąco”). Ale wszystko to wiem tylko z relacji Motka, bo dwa tygodnie temu opuściłam chwilowo Tel Awiw (jeśli istnieje przeciwieństwo powiedzenia „chwilo, trwaj!” proszę o podpowiedzi; ja mówię sobie coś w stylu „chwilisko, kończ się blisko!”), żeby pozałatwiać swoje uczelniane i rodzinne sprawy (jak to pisało się na usprawiedliwieniach w liceum, kiedy już skończyło się lat osiemnaście: „ Z powodów rodzinnych proszę o usprawiedliwienie mojej nieobecności na sprawdzianie z biologii” …). 

 Z izraelskich tropików prosto w skandynawską zimę. SAS z Kopenhagi do Wro.
Rzeczone sprawy załatwiam już drugi tydzień i jedyne, co przypomina mi w tej chwili o moim ukochanym Izraelu to nazwa call center, w którym pracuję: COTEL. Kotel to hebrajska, skrótowa  nazwa Ściany Płaczu (kotel  oznacza po prostu ścianę czy mur, ale po dodaniu rodzajnika określonego staje się tą ścianą) – oczywiście nikt w mojej firmie nie jest świadomy tej konotacji, a i ja zastanawiam się, czy jej wymyślenie nie świadczy  o jakimś maniakalno kompulsywnym natręctwie, które sprawia, że wszystko kojarzy mi się z jednym (hi hi hi, bez skojarzeń;). Jeśli już o płaczu mowa, to, po pierwsze, mam nadzieję, że nie łamię jednego z licznych punktów umowy z moją firmą, pisząc tak prosto z mostu i z nazwy, po drugie, mam nadzieję, że moja przygoda z nią skończy się jak najszybciej. Miałam popracować jakieś trzy tygodnie, odłożyć na samolot, ale okazuje się, że Zajęcza Warga, która przyjmowała mnie do pracy, trochę się ze swoją wiarą we mnie przeliczyła (a była pod wielkim wrażeniem mojego - i tak już na potrzeby tej pracy uproszczonego - CV, zwłaszcza doświadczenia w sprzedaży fajerwerków, zestawionego, dość osobliwie, ze stażem w Ambasadzie RP…) i nie wyrabiam norm ankietowych, przez co zarabiam jakieś grosiki, do końca listopada wyjdzie mi pewnie tyle ile dniówka w telawiwskiej knajpie. Jakoś jednak pracka (takie wesołe zdrobnienie zapożyczone z bardzo dobrego filmu „Ki”, pierwszego polskiego od wielu lat, który oglądałam z przyjemnością, bo miał realnie i śmiesznie napisane postacie) się znajduje - były ulotki, od jutra będzie wykładanie towaru, sprzeda się jeszcze makulaturę (bogate zbiory „Twoich Stylów”, „Wysokich Obcasów” i innych tytułów, do których ze względu na moje aspiracje młodego  akademika lepiej się nie przyznawać) i może nawet będziemy w stanie pojechać z Motkiem w Alpy, albo przynajmniej do Zieleńca, kiedy zawita tu w środku srogiej zimy.
Notka miała być o konflikcie, bo okoliczności niestety wyjątkowo sprzyjające, ale w trakcie jej pisania, stwierdziłam, że politykowanie nie ma sensu. Każdemu, kto doszukuje się u Żydów wrodzonej nienawiści do Arabów/Palestyńczyków, polecam pomieszkać w Jaffie, zobaczyć, że te dwie nacje i dwie religie są w stanie w symbiozie obok siebie funkcjonować. Ja mam swoich ulubionych arabskich owocowych straganiarzy, którym nie przeszkadza to, że noszę gwiazdę Davida (dopóki jestem w miarę szczupłą blondynką, myślę, że nie przeszkadzałoby im nawet, gdybym nosiła koszulkę z napisem „śmierć wszystkim Arabom”) i taksówkarzy, z którymi (łamaną hebrajszczyzną z jednej i z drugiej strony) rozmawiam o tym, jak zakochałam się w Żydzie i chcę mieć żydowską rodzinę. Mam arabskich znajomych, którzy są wykształceni lepiej od ministra Radka Sikorskiego, a mogli tego dokonać między innymi dzięki stypendiom oferowanym przez państwo izraelskie. Mam żydowskich znajomych, którzy co tydzień jeździli protestować w miejscu, w którym rząd budował mur oddzielający terytorium Zachodniego Brzegu od terytorium Izraela. Zamiast mnożyć przykłady, postanowiłam pierwszy raz napisać coś zupełnie poważnego (nie w życiu, bo maturę już zdałam i parę innych naukowych esejów też mam za sobą, ale na pewno na blogu jest to debiut myśli poważnej). Cytat pochodzi od Jeana-Jacquesa Rousseau (od razu widać, że jestem pochłonięta pisaniem magisterki) i jest wyjęty z kontekstu, jednak opisuje pewien stan umysłu, w którym  zawsze się znajduję, mówiąc o Izaelsko-Palestyńskim konflikcie: „(…) I may omit or transpose facts, or make mistakes in dates; but I cannot go wrong about what I have felt, or about what my feelings have led me to do …”  Może nie znam wszystkich dat z historii konfliktu, a już na pewno nie mam stuprocentowej pewności, co i komu się należy, co powinno być palestyńskie, a co żydowskie, ale czuję jedynie, że gdybym dowiedziała się, że jakiś Żyd zastrzelił mojego arabskiego straganiarza, albo że ten straganiarz przeprowadził zamach na moich żydowskich sąsiadów, to nie mogłabym się z tego otrząsnąć, bo przecież znamy się, szanujemy swoje przekonania i coś takiego wydaje się niewyobrażalne. I mam nadzieję, że kiedyś stanie się to również niewyobrażalne i niedopuszczalne nawet dla ludzi, którzy nie znają się bezpośrednio, że Bliski Wschód, po jednej i drugiej stronie granicy, opamięta się i przedłoży swoje uczucia nad polityczne cele.
Peace and love.
Critter.

Multi-kulti. Teddy podziwia meczet w Yaffo. Update: kiedy publikowałam to zdjęcie, nie wiedziałam, że psy są nieczyste (Teddy akurat jest dość czysty i nieśmierdzący, ale wiecie, chodzi mi o tę czystość rytualną, tak jak świnka dla Żydów, tak piesek dla Muzułmanów) i to nie jest żadna prowokacja. Teddy tylko wąchał, to środka go nie wprowadziłam oczywiście.

2 comments:

  1. Strasznie lubię Cię czytać:)
    (dopiero zaczęłam, a już lubię).
    Wrzuć jakąś możliwość obserwowania...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziekuje. Postaram sie cos z tym zrobic, choc jeszcze nie wiem jak ;)

      Delete